Page 232 - XV LAT KLUBU ROTARY LUBLIN - CENTRUM
P. 232

Zawsze działał dla idei,   /…/
 wydobywał to co najlepsze
             Podczas piątkowego recitalu w  Filharmonii Lubelskiej zapowiedział
             pan specjalny koncert poświęcony pamięci Jacka Ossowskiego.
 Potrafił z każdego człowieka wydobyć to, co w nim najlepsze. Dotyczyło to
 w równej mierze pijanych parkingowych, jak i jurorów, którzy przyjeżdżali   - Tak, chcę zagrać niemal dokładnie w rocznicę jego śmierci. Będę grał rze-
 na nasze konkursy, mając nie zawsze najlepsze intencje, chcąc osiągnąć oso-  czy które on kochał. Wiem, że lubił nową muzykę polską, zagram więc VII
 biste korzyści w postaci nagród dla swoich wychowanków. Pod wpływem per-  Koncert skrzypcowy Grażyny Bacewicz /…/. Zaprosimy też dwie, trzy mło-
 swazji Jacka zmieniali się w ludzi uczciwych — Jacka Ossowskiego wspomina   dziutkie wspaniałe laureatki lubelskich konkursów z utworami potwornie
 prof. Roman Lasocki  trudnymi, ale radosnymi. Będą to wariacje na temat opery „Faust” — dzieł,
             którymi Jacek się zachwycał, które kochał i pewien jestem, że będzie ich
 Dorota Gonet: Kiedy rozmawialiśmy podczas ostatniego konkursu   słuchał gdzieś tam z wysoka.
 skrzypcowego w Lublinie, powiedział pan: Istnieją ludzie niezastąpieni.
 Jacek Ossowski jest tego przykładem. Powtórzył pan te słowa — w czasie   /…/
 przeszłym — 13 maja nad trumną swojego przyjaciela.             Rozmawiała Dorota Gonet, Polskie Radio Lublin

 Prof. Roman Lasocki: Tak. Byłem jego przyjacielem, uważałem do za swo-
 jego mistrza życia w ogóle. Podtrzymuję więc to, „com powiedział”. Już nigdy
 nic nie będzie takie jak było za Jacka Ossowskiego. Być może wiele rzeczy   GAZETA WYBORCZA 25 maja 2009
 uda się ocalić, ale to był człowiek obdarzony niepowtarzalną charyzmą,   Jacek Ossowski — wspomnienie
 dzięki której mógł dotrzeć do każdego. Mój przyjaciel umiał momentalnie
 pozyskiwać innych dla idei — a zawsze działał dla idei. Potrafił rozmawiać   Życie jest kruche często niemal jak zapałka, łamie się, trzaska nieoczekiwa-
 równie dobrze z najbardziej wyrafinowanym intelektualistą, co z lekko   nie, kiedy nagłe odejście poraża, szokuje i nie tylko ogarnia żałobą i smut-
 zapijaczonym człowiekiem, którego zresztą przekonywał, że powinien być   kiem. Szczególnie tych, którzy potrafili czegoś niezwykłego dokonać, życie
 lepszy. Był to człowiek niespotykanych zasług i zalet, wszechstronny, ale   swoje poświęcali sprawom publicznym, społecznym, dla dobra samej Naj-
 co najważniejsze, w mianowniku całej jego aktywności kulturotwórczej na   jaśniejszej Rzeczypospolitej, kiedy nieoczekiwanie ich zabraknie, tworzy się
 wielką skalę i tej mniejszej, świadczonej dla upośledzonych, była kolosalna   pustka. Banałem jest pospolite powiedzenie, że nie ma ludzi niezastąpio-
 wręcz miłość do ludzi. Żyjemy w czasach deprecjacji bardzo wielu obsza-  nych. Pytam, kto potrafi zastąpić nieżyjącego Jacka Ossowskiego? Kto?
 rów, między innymi stosunków międzyludzkich. Otóż Jacek Ossowski był   Lista pożytecznych dokonań pozostanie, jakby Jego testamentalną, wie-
 owych stosunków mistrzem. Potrafił z każdego człowieka wydobyć to, co   kopomną spuścizną. Jest ona niezwykle długa. To według maksymy sprzed
 w nim najlepsze. Dotyczyło to w równej mierze pijanych parkingowych, jak   prawie pięciu wieków, zapisanej w Lublinie przez Mikołaja Reja, „człowiek
 i jurorów, którzy przyjeżdżali na nasze konkursy, mając nie zawsze najlep-  jest tyle wart, ile może pomóc drugiemu”, otaczał szczególną troską utalen-
 sze intencje, chcąc osiągnąć osobiste korzyści w postaci nagród dla swoich   towane muzycznie dzieci, najbardziej te pokrzywdzone przez los niepełno-
 wychowanków. Otóż ci ludzie pod wpływem wzroku i perswazji Jacka —   sprawności. One po latach odpłacały sercem, jak rodzonemu ojcu. To dla
 zawsze delikatnej, zawoalowanej — topnieli i zmieniali się w ludzi uczci-  nich powołał Szkołę Muzyczną im. Paula Harrisa.
 wych. W rzadkich przypadkach stosował chirurgię. Nie znosił krętactwa,   Przez ponad 45 lat kreował i tworzył niecodzienne oblicze muzyczne
 prostactwa, fałszu. Jeżeli ktoś nie ulegał tym wszystkim jego czarom, bo był   swojego miasta. Przywołał nieco zapomnianego w Lublinie, naszego kra-
 zły z natury — zostawał momentalnie odcinany, odseparowywany. Kilka   jana Henryka Wieniawskiego, skrzypka, wirtuoza i kompozytora, cenio-
 takich właśnie osób musiało odejść z Lublina z kwitkiem i nigdy już nie   nego od wieków na całym świecie. To z jego inicjatywy powstał w naszym
 mieli prawa do niego wrócić, ponieważ Jacek uznawał, że ci ludzie działają   mieście pomnik  Wieniawskiego, przeniesiony opodal Filharmonii Jego
 ze złej woli, a na złą wolę nie ma lekarstwa.


 230                                                                             231
   227   228   229   230   231   232   233   234   235   236   237